wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział II - W domu



Głos należał do Blaise Zabiniego. Ubrany w zwyczajny czarny T-shirt i granatowe dżinsy patrzył swymi ciemnymi oczyma uporczywie na Granger. Ta biedna leżała podpierając się na łokciach, nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. Przeszywający wzrok paraliżował ją, zakazując  jej tego. Mimo niewygodnej sytuacji szybko odzyskała swą pewność siebie. Była w końcu gryfonką! Odwaga i honor numer jeden! Wstała po czym skupiła wzrok na szatynie. Mimo, że jeż stała ma własnych nogach, nadal nie dorastała mu, była niższa o całą głowę!
- Czego chcesz Zabini? – warknęła cicho.
- Co tak ostro? Zwracaj się z należytym szacunkiem do lepszego od siebie! – Warknął przez zęby.
- L E P S Z Y C H … – przeliterowała wolno, głosem przepełnionym ironią. Nim zorientował się już chwyciła walizkę, ale nic jej nie dał szybki refleks. Noga ślizgona nadal opierała się o bagaż, uniemożliwiając ruszenie go z miejsca. Spojrzał na nią z politowaniem.
- Jesteś słabsza. Szlamo – wycedził wolno akcentując ostatnie słowo.
Zacisnęła mocno wargi, przez myśl przeszło jej krótkie Wiem, jestem słabsza.
Już otwierała usta, gdy obok nagle pojawił się Draco Malfoy. Pełen klasy zwrócił pomału swą długą dłoń ku kompanowi. Na sobie miał sięgający do pasa zielonkawy płaszcz. Spodnie dżinsowe i buty. Kilka pasm tlenionych włosów opadała mu niesfornie na twarz.
- Co jest Diable? – zwrócił się do Blaisa, jakby dziewczyny w ogóle nie było w owym miejscu.
- Zastanawiam się właśnie, ile jeszcze szlam śmie brudzić krew czysto krwistych czarodziei. Jak myślisz? Może należałoby karać je jakoś? Chyba tylko śmierć byłaby najodpowiedniejsza!
- Blaise, na takowe pytania można odpowiadać i odpowiadać. Nie mam pojęcia jak czarodzieje mogą tak hańbić swe rody! Choć idzie się czasem dobrze zabawić.. – Na jego twarzy wykwitł obleśny uśmiech. Oblizał pomału wargi patrząc po raz pierwszy prosto na twarz dziewczyny.
Hermiona cała buzowała w środku, najpierw zachowywali się tak, jakby jej tam nie było, a potem rzucają podobne epitety! Cóż, różdżka znajdowała się w kufrze, który tymczasowo był dla niej nieco niedostępny. Cały czas stojąc przy własności, postanowiła w ciszy wysłuchać tego, co mają do powiedzenia ci dwaj nadęci ślizgoni. Nie zwróciła uwagi, że prócz Draco i Blaisa pojawił się trzeci uczeń domu węża.
 - Chodźmy – powiedział cicho a zarazem stanowczo.. Teodor Nott.
Chłopak bardzo szczupły o wręcz mizernej sylwetce. Czarnych, ciemnych włosach i podobnych tęczówkach z zabarwieniem metalu. Ubrany już w szatę z przewiązanym luźno krawatem barwy swego domu.
- Czekaj – syknął Draco i odwrócił się w stronę brunetki. -  Jak myślisz? – Zbliżył się niebezpiecznie do jej ucha. – Jaka byłaby najodpowiedniejsza kara dla takich jak Ty ?
- Zostaw ją w spokoju. – Syknął Nott.
Hermiona zaniemówiła. Odwróciła głowę w stronę Teodora jednocześnie z Draconem i Blaisem.
- Nie ozywaj się! – Warknął ciemnoskóry. Orientując się, że tamten odchodzi pozostawił pozostałą dwójkę poprzez próbę nawiązania dyskusji z nim.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie rzęsami orientując się, że Draco tak po prostu odchodzi od niej za przyjaciółmi. Pochyliła się i chwyciła za rączkę od bagażu. Na ramieniu zawiesiła torbę i hardo ruszyła w stronę pociągu. Po chwili spędzonej na poszukiwaniu, odnalazła przyjaciół.
- Harry, Ron! – Krzyknęła. Obaj jak na zawołanie podnieśli się z siedzeń. Przytuliła ich razem, a potem każdego z osobna. Ron podniósł walizkę i ulokował nad jej siedzeniem, na którym już po chwili siedziała. Po wygodnym usadowieniu się, dodała. – Dziękuje Ronaldzie.
Rudzielec momentalnie przybrał barwę dorodnego buraka, gdy jego niebieskie tęczówki napotkały czekoladę dziewczyny. Odburknął tylko coś jak w porządku.
- Cóż – zaczął Harry poprawiając swe okulary. – Już w połowie lipca przyjechałem do Rona. Oczywiście musieliśmy uczcić to rundą Quiddicha! Dołączyli się bliźniacy, Bill, Charlie, Fleur, Ginny.. – Tu przerwał na chwilę uśmiechając się z rozmarzoną miną. – Było wspaniale. U mnie, znaczy u Dursley’ów nie było za ciekawie. Choć czują jakby respekt. Boja  się mnie. Sądzą, że mając mnie pod dachem grozi im jeszcze większe niebezpieczeństwo!
- Bzdura! – Wtrącił Ron. – Teraz już żaden mugol nie może czuć się do końca bezpieczny. Nie jest jak kiedyś, niby Voldemort osłabł.. ale jego zwolennicy czuwają!
Hermiona pobladła słysząc owe słowa, przez całe wakacje nie przeczytała ani jednego numeru „Proroka codziennego”, a przyjaciele nie informowali jej o takowych sytuacji w świecie magii.
- Ale przede wszystkim  - ciągnął dalej Ron. - Winni są tu ślizgoni! – Powiedział robiąc minę to jest pewne, ja to wiem. – Bo oni są dziećmi śmierciożerców!  Nie rozumiem jak Dumbledore może tak po prostu przymykać na to oczy! On zna wiele nazwisk, jest świadomy kto jest zły! Nienawidze tych obślizgłych gnid! – Zarzekał się.
- Są do tego bezczelni i aroganccyy. – Skwitowała krótko Hermiona.
W pewnym momencie Ron przestał panować nad swoim słownictwem i spokojem głosu. Harry wraz z Hermioną starali się go uspokoić, przez co chodził jeszcze szybciej od jednego końca przedziału do drugiego.
- Stary, spokojnie – zaczął Harry, starając się uspokoić przyjaciela.
- Ronaldzie, przestań! – Krzyknęła Hermiona. – To nic nie da nam! Tylko zniszczy humor, a to dopiero pierwszy dzień szkoły. Przyjdzie czas na martwienie się tym!
- Okey – powiedział bez jakichkolwiek emocji. – Idę ochłonąć.
Wstał i opuścił przedział po tych słowach.
- Idę za nim! – Zadecydował szybko Harry. – Kto wie co się może stać, jeśli natknie się na jakiegoś ślizgona! 
Hermiona pokiwała tylko głową na znak zrozumienia. Po chwili odwróciła głowę i patrzyła ślepo w stronę szyby. Myślała o.. właściwie to o wszystkim. A przede wszystkim o przyszłości. Potem skierowała swe myśli ku Teodorze Nottowi, jego dziwnemu zachowaniu, ale potem przypomniała sobie również Malfoya. Gdy pociąg był już coraz bliżej Hogwartu, o czym świadczyły widoki za oknem, postanowiła narzucić szatę. Wstała, ale zauważyła problem.
- O Merlinie, dlaczego mnie tak karzesz..? – Mruknęła ze zrezygnowaniem.
Bagaż znajdował się stanowczo za wysoko, dla tak niskiej istotki, jaką przyszło jej być. Zdarzenie na peronie nie dało jej dość do myślenia, aby różdżkę mieć ZAWSZE blisko siebie.
Toż to nie Londyn - przemknęło jej przez głowę. – Muszę być bardziej ostrożna! Ostatnio jestem zdecydowanie za bardzo rozkojarzona! Bo innym razem..no cóż, może nie być innego razu! O ironio, jaka ja głupia..
- Coś się stało? – Hermiona nie zorientowała się, kiedy do przedziału wszedł jeden z tegorocznych prefektów.  
Anthony. – Przemknęło jej przez umysł. – To chyba wszystko co o nim wiem.
- Ja.. ja nie mogę dosięgnąć do moich bagaży – Zarumieniła się zawstydzona swoją głupotą.
- W porządku. Już ci pomagam, Hermiono.
- Dzięki, Anthony. – Skąd on zna moje imię?
- Znasz moje imię?
- Chciałam cie w sumie zapytać o to samo! – Zarumieniła się jeszcze bardziej pod wpływem długiego spojrzenia zielonkawych tęczówek chłopaka.
- A któż nie zna słynnej Hermiony Granger? Tej, która jest najlepszą uczennicą Hogwartu! Najmądrzejszej, najbłyskotliwszej, znającej odpowiedź na każde pytanie, przyjaciółki Harrego Pottera, jednej z Hogwardzkiej Trójcy..
- Poczekaj – przerwała mu ciąg wymieniający jej zalety – ja o tobie nie wiem prawie nic.
- Ehem – uśmiechnął się szeroko podając jej dłoń. Wychodzili już z pociągu, po długiej przechadzce po przedziałach, w celu upewnienia się, czy wszyscy opuścili już je. W międzyczasie chłopak powiedział jej, że musi to zrobić sam, bo reszta prefektów nie została jeszcze wybrana.
- No więc tak –Anthony Goldstein, krukon siódmego roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Rzecz jasna prefekt. – Wypiął dumnie pierś, ręką przeczesując po blond czuprynie, znajdującej się w nieładzie, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Twarz lekko podłużna, rysy wyraźne, przyciągające spojrzenie rozmówcy, a właściwie rozmówczyni!  
- Jakże oficjalnie! – Zaśmiała się gryfona.
- No cóż, chciałbym dobrze wypaść, przy tak mądrej uczennicy jak ty – spojrzał śmiało w jej stronę, ta lekko zmieszana odwróciła wzrok w innym kierunku. Nim się zorientowali trafili już pod bramę szkoły, przybywając ostatnim powozem zaprzężonym w testrale a stamtąd spacerem pod wrota Wielkiej Sali.
Hermiona trafiła do swojego stołu, podobnie jak Anthony. Przy stole przywitała się z wieloma gryfonami, których nie widziała od wakacji. Wiewióreczka – Ginny Wesley – witała się dość długo i wylewnie, przez co szatynka prawie straciłaby przytomność, przez brak tlenu w płucach. Po kilku minutach cała sala została uciszona przez dyrektora. Krótka przemowa poprzedzona przydziałem pierwszoklasistów i każdy mógł najeść się do syta. Dziś postanowiła nie pouczać Rona, jak powinien zachować się przy stole. Pod koniec kolacji prawie zakrztusiłaby się całkiem dużym łykiem soku dyniowego, kiedy usłyszała słowa dyrektora.
- A więc tak moi mili! – Rozbrzmiał głos – Tegorocznymi prefektami są - Anthony Goldstein reprezentujący swój dom, czyli Ravenclaw, Hanna Abbott, Hufflepuff, Gryffindor – Hermiona Granger, Slytherin zaś.. Draco Malfoy.
- Ccc..c.. co? – Jąkała się. Nic dziwnego, spełniło się jedno z jej największych marzeń, a do tego towarzyszył jej ogrom oklasków, krzyków i wiwatów.  
- Hermiona! To wspaniale! – Cieszył się Harry wraz z Ginny i chyba cały stół gryffindoru. Krukoni i puchoni również posyłali jej przyjazne spojrzenia, jedynie ślizgoni nie posilili się na choćby jeden przyjazny uśmiech. Pogarda i chamstwo.. tak to doskonale szło wyczytać z ich spojrzeń.
- Heyono.. cudomnie.. dumny.. bardzo.. – Powiedział Ron pomiędzy gryzami tłustego kawałka mięsa nadziewanego grzybkami.
- Po więcej informacji zgłoście się do mnie jutro, dziś odprowadźcie pierwszoroczniaków do ich pokoi wspólnych. Dziękuję! Witam wszystkich w domu! – Zakończył radośnie starzec.
 ________________________________________________________________________
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Komentarze pod poprzednim postem dały mi chęć i siłę do napisania czegoś więcej. Trochę więcej, nadal nic się nie rozwija, ale można się czegoś więcej dowiedzieć. Dziękuję! Pozdrawiam! 
Draco&HermionaLov! <3
PS. Czytałam kiedyś jeden blog, chciałabym go przeczytać jeszcze raz, ale nie mogę go za nic znaleźć!
Draco i Hermiona na obrazku byli narysowani. Hermi jakby w powietrzu, obejmowała książki, Draco bawił się jej loczkiem, tuż obok. Tło bloga czerwono srebrne, lub czerwono żółte. Help! Luubiłam to! ;-)