Głos należał do Blaise Zabiniego.
Ubrany w zwyczajny czarny T-shirt i granatowe dżinsy patrzył swymi ciemnymi
oczyma uporczywie na Granger. Ta biedna leżała podpierając się na łokciach, nie
mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. Przeszywający wzrok paraliżował ją,
zakazując jej tego. Mimo niewygodnej
sytuacji szybko odzyskała swą pewność siebie. Była w końcu gryfonką! Odwaga i
honor numer jeden! Wstała po czym skupiła wzrok na szatynie. Mimo, że jeż stała
ma własnych nogach, nadal nie dorastała mu, była niższa o całą głowę!
- Czego chcesz Zabini? –
warknęła cicho.
- Co tak ostro? Zwracaj się z
należytym szacunkiem do lepszego od siebie! – Warknął przez zęby.
- L E P S Z Y C H … –
przeliterowała wolno, głosem przepełnionym ironią. Nim zorientował się już
chwyciła walizkę, ale nic jej nie dał szybki refleks. Noga ślizgona nadal
opierała się o bagaż, uniemożliwiając ruszenie go z miejsca. Spojrzał na nią z
politowaniem.
- Jesteś słabsza. Szlamo –
wycedził wolno akcentując ostatnie słowo.
Zacisnęła mocno wargi, przez
myśl przeszło jej krótkie Wiem, jestem
słabsza.
Już otwierała usta, gdy obok
nagle pojawił się Draco Malfoy. Pełen klasy zwrócił pomału swą długą dłoń ku
kompanowi. Na sobie miał sięgający do pasa zielonkawy płaszcz. Spodnie dżinsowe
i buty. Kilka pasm tlenionych włosów opadała mu niesfornie na twarz.
- Co jest Diable? – zwrócił się
do Blaisa, jakby dziewczyny w ogóle nie było w owym miejscu.
- Zastanawiam się właśnie, ile
jeszcze szlam śmie brudzić krew czysto krwistych czarodziei. Jak myślisz? Może
należałoby karać je jakoś? Chyba tylko śmierć byłaby najodpowiedniejsza!
- Blaise, na takowe pytania
można odpowiadać i odpowiadać. Nie mam pojęcia jak czarodzieje mogą tak hańbić
swe rody! Choć idzie się czasem dobrze zabawić.. – Na jego twarzy wykwitł
obleśny uśmiech. Oblizał pomału wargi patrząc po raz pierwszy prosto na twarz
dziewczyny.
Hermiona cała buzowała w
środku, najpierw zachowywali się tak, jakby jej tam nie było, a potem rzucają
podobne epitety! Cóż, różdżka znajdowała się w kufrze, który tymczasowo był dla
niej nieco niedostępny. Cały czas stojąc
przy własności, postanowiła w ciszy wysłuchać tego, co mają do powiedzenia ci
dwaj nadęci ślizgoni. Nie zwróciła uwagi, że prócz Draco i Blaisa pojawił się
trzeci uczeń domu węża.
- Chodźmy – powiedział cicho a zarazem
stanowczo.. Teodor Nott.
Chłopak bardzo szczupły o wręcz
mizernej sylwetce. Czarnych, ciemnych włosach i podobnych tęczówkach z
zabarwieniem metalu. Ubrany już w szatę z przewiązanym luźno krawatem barwy
swego domu.
- Czekaj – syknął Draco i
odwrócił się w stronę brunetki. - Jak
myślisz? – Zbliżył się niebezpiecznie do jej ucha. – Jaka byłaby
najodpowiedniejsza kara dla takich jak Ty
?
- Zostaw ją w spokoju. – Syknął
Nott.
Hermiona zaniemówiła. Odwróciła
głowę w stronę Teodora jednocześnie z Draconem i Blaisem.
- Nie ozywaj się! – Warknął ciemnoskóry.
Orientując się, że tamten odchodzi pozostawił pozostałą dwójkę poprzez próbę
nawiązania dyskusji z nim.
Dziewczyna zamrugała
kilkakrotnie rzęsami orientując się, że Draco tak po prostu odchodzi od niej za
przyjaciółmi. Pochyliła się i
chwyciła za rączkę od bagażu. Na ramieniu zawiesiła torbę i hardo ruszyła w
stronę pociągu. Po chwili spędzonej na poszukiwaniu, odnalazła przyjaciół.
- Harry, Ron! – Krzyknęła. Obaj
jak na zawołanie podnieśli się z siedzeń. Przytuliła ich razem, a potem każdego
z osobna. Ron podniósł walizkę i ulokował nad jej siedzeniem, na którym już po
chwili siedziała. Po wygodnym usadowieniu się, dodała. – Dziękuje Ronaldzie.
Rudzielec momentalnie przybrał
barwę dorodnego buraka, gdy jego niebieskie tęczówki napotkały czekoladę dziewczyny.
Odburknął tylko coś jak w porządku.
- Cóż – zaczął Harry
poprawiając swe okulary. – Już w połowie lipca przyjechałem do Rona. Oczywiście
musieliśmy uczcić to rundą Quiddicha! Dołączyli się bliźniacy, Bill, Charlie,
Fleur, Ginny.. – Tu przerwał na chwilę uśmiechając się z rozmarzoną miną. –
Było wspaniale. U mnie, znaczy u Dursley’ów nie było za ciekawie. Choć czują
jakby respekt. Boja się mnie. Sądzą, że
mając mnie pod dachem grozi im jeszcze większe niebezpieczeństwo!
- Bzdura! – Wtrącił Ron. –
Teraz już żaden mugol nie może czuć się do końca bezpieczny. Nie jest jak
kiedyś, niby Voldemort osłabł.. ale jego zwolennicy czuwają!
Hermiona pobladła słysząc owe
słowa, przez całe wakacje nie przeczytała ani jednego numeru „Proroka
codziennego”, a przyjaciele nie informowali jej o takowych sytuacji w świecie
magii.
- Ale przede wszystkim - ciągnął dalej Ron. - Winni są tu ślizgoni!
– Powiedział robiąc minę to jest pewne,
ja to wiem. – Bo oni są dziećmi śmierciożerców! Nie rozumiem jak Dumbledore może tak po
prostu przymykać na to oczy! On zna wiele nazwisk, jest świadomy kto jest zły!
Nienawidze tych obślizgłych gnid! – Zarzekał się.
- Są do tego bezczelni i aroganccyy. – Skwitowała
krótko Hermiona.
W pewnym momencie Ron przestał panować nad swoim
słownictwem i spokojem głosu. Harry wraz z Hermioną starali się go uspokoić,
przez co chodził jeszcze szybciej od jednego końca przedziału do drugiego.
- Stary, spokojnie – zaczął Harry, starając się
uspokoić przyjaciela.
- Ronaldzie, przestań! – Krzyknęła Hermiona. – To
nic nie da nam! Tylko zniszczy humor, a to dopiero pierwszy dzień szkoły.
Przyjdzie czas na martwienie się tym!
- Okey – powiedział bez jakichkolwiek emocji. –
Idę ochłonąć.
Wstał i opuścił przedział po tych słowach.
- Idę za nim! – Zadecydował szybko Harry. – Kto
wie co się może stać, jeśli natknie się na jakiegoś ślizgona!
Hermiona pokiwała tylko głową na znak
zrozumienia. Po chwili odwróciła głowę i patrzyła ślepo w stronę szyby. Myślała
o.. właściwie to o wszystkim. A przede wszystkim o przyszłości. Potem
skierowała swe myśli ku Teodorze Nottowi, jego dziwnemu zachowaniu, ale potem
przypomniała sobie również Malfoya. Gdy pociąg był już coraz bliżej Hogwartu, o
czym świadczyły widoki za oknem, postanowiła narzucić szatę. Wstała, ale
zauważyła problem.
- O Merlinie, dlaczego mnie tak karzesz..? –
Mruknęła ze zrezygnowaniem.
Bagaż znajdował się stanowczo za wysoko, dla tak
niskiej istotki, jaką przyszło jej być. Zdarzenie na peronie nie dało jej dość
do myślenia, aby różdżkę mieć ZAWSZE blisko siebie.
Toż to nie
Londyn - przemknęło jej przez głowę. – Muszę
być bardziej ostrożna! Ostatnio jestem zdecydowanie za bardzo rozkojarzona! Bo
innym razem..no cóż, może nie być innego razu! O ironio, jaka ja głupia..
- Coś się stało? – Hermiona nie zorientowała się,
kiedy do przedziału wszedł jeden z tegorocznych prefektów.
Anthony. – Przemknęło jej przez
umysł. – To chyba wszystko co o nim wiem.
- Ja.. ja nie mogę dosięgnąć do moich bagaży –
Zarumieniła się zawstydzona swoją głupotą.
- W porządku. Już ci pomagam, Hermiono.
- Dzięki, Anthony. – Skąd on zna moje imię?
- Znasz moje imię?
- Chciałam cie w sumie zapytać o to samo! –
Zarumieniła się jeszcze bardziej pod wpływem długiego spojrzenia zielonkawych tęczówek
chłopaka.
- A któż nie zna słynnej Hermiony Granger? Tej,
która jest najlepszą uczennicą Hogwartu! Najmądrzejszej, najbłyskotliwszej,
znającej odpowiedź na każde pytanie, przyjaciółki Harrego Pottera, jednej z
Hogwardzkiej Trójcy..
- Poczekaj – przerwała mu ciąg wymieniający jej
zalety – ja o tobie nie wiem prawie nic.
- Ehem – uśmiechnął się szeroko podając jej dłoń.
Wychodzili już z pociągu, po długiej przechadzce po przedziałach, w celu upewnienia
się, czy wszyscy opuścili już je. W międzyczasie chłopak powiedział jej, że
musi to zrobić sam, bo reszta prefektów nie została jeszcze wybrana.
- No więc tak –Anthony Goldstein, krukon siódmego roku nauki w
Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Rzecz jasna prefekt. – Wypiął dumnie
pierś, ręką przeczesując po blond czuprynie, znajdującej się w nieładzie, co
dodawało mu jeszcze większego uroku. Twarz lekko podłużna, rysy wyraźne,
przyciągające spojrzenie rozmówcy, a właściwie rozmówczyni!
- Jakże oficjalnie! – Zaśmiała się
gryfona.
- No cóż, chciałbym dobrze
wypaść, przy tak mądrej uczennicy jak ty – spojrzał śmiało w jej stronę, ta
lekko zmieszana odwróciła wzrok w innym kierunku. Nim się zorientowali trafili
już pod bramę szkoły, przybywając ostatnim powozem zaprzężonym w testrale a stamtąd
spacerem pod wrota Wielkiej Sali.
Hermiona trafiła do swojego
stołu, podobnie jak Anthony. Przy stole przywitała się z wieloma gryfonami,
których nie widziała od wakacji. Wiewióreczka – Ginny Wesley – witała się dość
długo i wylewnie, przez co szatynka prawie straciłaby przytomność, przez brak
tlenu w płucach. Po kilku minutach cała sala została uciszona przez dyrektora.
Krótka przemowa poprzedzona przydziałem pierwszoklasistów i każdy mógł najeść się
do syta. Dziś postanowiła nie pouczać Rona, jak powinien zachować się przy
stole. Pod koniec kolacji prawie zakrztusiłaby się całkiem dużym łykiem soku
dyniowego, kiedy usłyszała słowa dyrektora.
- A więc tak moi mili! – Rozbrzmiał głos –
Tegorocznymi prefektami są - Anthony Goldstein reprezentujący swój dom,
czyli Ravenclaw, Hanna Abbott, Hufflepuff, Gryffindor – Hermiona Granger, Slytherin
zaś.. Draco Malfoy.
- Ccc..c.. co? – Jąkała się. Nic
dziwnego, spełniło się jedno z jej największych marzeń, a do tego towarzyszył
jej ogrom oklasków, krzyków i wiwatów.
- Hermiona! To wspaniale! –
Cieszył się Harry wraz z Ginny i chyba cały stół gryffindoru. Krukoni i puchoni
również posyłali jej przyjazne spojrzenia, jedynie ślizgoni nie posilili się na
choćby jeden przyjazny uśmiech. Pogarda i chamstwo.. tak to doskonale szło
wyczytać z ich spojrzeń.
- Heyono.. cudomnie.. dumny.. bardzo..
– Powiedział Ron pomiędzy gryzami tłustego kawałka mięsa nadziewanego grzybkami.
- Po więcej informacji zgłoście
się do mnie jutro, dziś odprowadźcie pierwszoroczniaków do ich pokoi wspólnych.
Dziękuję! Witam wszystkich w domu! – Zakończył radośnie starzec.
________________________________________________________________________
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Komentarze pod poprzednim postem dały mi chęć i siłę do napisania czegoś więcej. Trochę więcej, nadal nic się nie rozwija, ale można się czegoś więcej dowiedzieć. Dziękuję! Pozdrawiam!
Draco&HermionaLov! <3
PS. Czytałam kiedyś jeden blog, chciałabym go przeczytać jeszcze raz, ale nie mogę go za nic znaleźć!
Draco i Hermiona na obrazku byli narysowani. Hermi jakby w powietrzu, obejmowała książki, Draco bawił się jej loczkiem, tuż obok. Tło bloga czerwono srebrne, lub czerwono żółte. Help! Luubiłam to! ;-)