niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział III - Biblioteka



Witam kochani!
Po dłuugaśnej przerwie - rozdział trzeci! ;-)
Zapraszam tu tu, po informacje o nowym rozdziale -

 https://www.facebook.com/pages/Od-nienawi%C5%9Bci-do-mi%C5%82o%C5%9Bci-wiedzie-cienka-ni%C4%87-Dramione-blog/1449349525316287?ref=notif&notif_t=page_new_likes

Zaprowadzenie świeżo upieczonych hogwartczyków nie zajęło jej dużo czasu. W między czasie opowiadała wystraszonym nastolatkom wszystko to, co nasuwało jej się na myśl i miało jakiekolwiek powiązanie ze szkołą. Było tego trochę, ale mówiła ciekawie i rzeczowo. Kiedy wskazała pomieszczenia dla płci żeńskiej i męskiej skierowała się do przyjaciół. Już kiedy wchodziła do pomieszczenia zauważyła Rona i Harrego siedzących przy kominku. Pomachała ręką stojąc przed nimi.
- Kochani, ale ja jeszcze pójdę do biblioteki – rzuciła, widząc pytające spojrzenia przyjaciół. – Później się do was dosiądę.
- Dziś? – Zdziwił się Ron – Dopiero przyjechaliśmy, a ty już pędzisz do biblioteki!
- Ronaldzie, wiesz przecież, że czasu jest mało, a książek tyle.. – Tu zatoczyła rękoma ogromny krąg w powietrzu. Na twarzy Hermiony malowało się rozmarzenie zmieszane z fascynacją.
Dziewczyna usłyszała tylko serdeczny śmiech Harrego, któremu współgrała żwawa gestykulacja  Rona. Wychodziła już z pokoju wspólnego, myślami będąc wśród licznych ksiąg. Przez korytarz podążała całkiem szybko, nim się zorientowała, była już pod drzwiami biblioteki.
- Dobry wieczór, pani Pince.
Bibliotekarka fuknęła ozięble odpowiedź, nie zaszczycając dziewczyny choć jednym, krótkim spojrzeniem.
Hermiona rozglądała się po bibliotece, chodząc pomiędzy najróżniejszymi działami. Dotarła do końca tego, o tematyce transmutacji, nieopodal którego znajdował się jej ulubiony stolik. Nikogo wprawdzie nie było prócz jej i nieprzyjemnej bibliotekarki, ale miała sentyment do tego miejsca. Przez sześć lat zawsze tam przesiadywała. Usadowiła się wygodnie, po czym otworzyła jedną z ksiąg, na którą zdecydowała się w czasie przechadzki po dziale transmutacji.
Transmutacja według wskazówek i poleceń Wincentego Virgoccigłosił tytuł opasłego tomiska. Dziewczyna przyjrzała się z zainteresowaniem pierwszej stronie. Przeczytała przemowę, po czym otworzyła księgę na przypadkowej stronie.
Aby przemienić krajobraz znajdujący się w zasięgu naszego wzroku, należy na początek skupić swoje myśli ku jego teraźniejszemu wyglądowi. Po tym wypowiedzieć formułę zaklęcia.. - Interesujące, może to być dość ciekawym zjawiskiem.- .. a następnie tylko przedstawić oczyma wyobraźni nową kreacje, która.. – To nie może być takie trudne! – Skwitowała krótko w myślach dziewczyna. Zastanawiając się nad jednym z wspomnianych zaklęć przypomniała sobie, że na lekcji zostało ono tylko raz wspomniane, nie mówiąc już o sposobie rzucania, co wydawało się teraz jednym z największych problemów do przemienienia.  – Lektura na pewno wykracza poza materiał siódmoklasisty, to jest pewne.. Dumała Hermiona. – Na początek zacznę od małych widoków, pokój.. to może być to! Cóż..
Nagle jej spojrzenie padło na dział ksiąg, z których pochodziła wybrana przez nią lektura. Stał tam jakiś chłopak. Był odwrócony, lekko pochylony, zagłębiał się w piśmie. Ciemne czarne włosy, krótko przycięte, szata.. nawet domu nie mogła się domyślić, bo jak miała to sądzić. 
Gdyby tak spojrzeć, co on tam czyta.. Musi to być chyba bardzo  ciekaweprzeszło jej przez myśl. – Pójdę po drugą część tej księgi!  Tak przez przypadek przejdę obok..  To doskonały pomysł! – Pochwaliła się w myślach.
Jak obmyśliła tak też zrobiła. Doszła wolnym krokiem ku pożądanym dziale. Gdy stała już dość blisko chłopaka zorientowała się, że jest tak pochłonięty w lekturze, że nie usłyszał jej kroków i nie dostrzegł obecności.  Przeszkodą w zamierzonym czynie – spojrzeniu mu lekko przez ramię na tytuł, który powinien znajdować się u góry rogu książki – był wzrost chłopaka. Był prawie o głowę wyższy od gryfonki. Zirytowana zaczęła szukać wzrokiem drugiej części księgi. Jak się okazało, były ich trzy. Splotła ręce na dwóch kolejnych księgach, które ważyły ładnych parę kilo, po czym obróciła się jeszcze raz w stronę chłopaka. Podeszła cichutko, stanęła lekko na palcach i prawie już widziała coś.. Jeszcze trochę.. Literki.. Już prawie.. BUUM. Chłopak odwrócił się nagle co przyczyniło się do zderzenia z dziewczyną, która ledwo utrzymywała równowagę stojąc na czubkach palców. Wylądowała na podłodze, a dwie księgi upadły na podłogę, przy zderzeniu z ziemią czyniąc niezły hałas. Zawstydzona siedziała na podłodze podpierając się rękoma o ziemię. Nagle, bardzo zainteresowana paznokciami swych rąk zdawała się nie zauważać chłopaka. Ten patrzył na nią z irytacją pomieszaną z zaskoczeniem.
  - Co ty wyprawiasz? – Spytał ostro.
- Ja.. Ja przepraszam.. Tylko chciałam.. Znaczy zobaczyć.. – Gubiła się w słowach. Gdy podniosła głowę oniemiała. Przed nią stał ślizgon! I do tego Teodor Nott, przyjaciel Malfoya! Tego Malfoya!
-Tak?- Patrzył uporczywie na jej twarz.
- Noo jaaa..- Przeciągała każdą literę wypowiedzianych słów. – Tylko zainteresowałam się co tu robisz. – Skwitowała niezbyt inteligentnie.
- Co ja robię w bibliotece? – Mówiąc to patrzył na nią badawczo.
- Noo tak! Dziś pierwszy dzień szkoły i.. – Próbowała ratować się brunetka.
- To co ty. Biblioteka nie jest dla mnie żadną karą, lubię ją. – Odpowiedział z zaciętym wyrazem twarzy Teodor.
- Noo tak, przepraszam. – Zająknęła się, po czym skierowała do swojego miejsca. Usiadła a twarz zasłoniła tomiskami. Nott kierował się za nią, usiadł naprzeciwko i jakby nigdy nic otworzył księgę, którą czytał, nim przerwała mu to mała istotka siedząca teraz obok. Owa wspomniana nie mogła uwierzyć, otworzyła usta z wrażenia i po prostu patrzyła na chłopaka jak na Ufo. Lekko zaczerwienione policzki, szeroko otwarte źrenice.. Hermina nie wyglądała zbyt inteligentnie.
- Coś nie tak?
-.. – Zero reakcji.
- Tak? – Spytał ostro chłopak.
-Nie!- Szybko odparła zabierając się do lektury.
Kątem oka zauważyła, że chłopak czyta Transmutację dla początkujących, którą ta czytała jakieś cztery lata temu!
- Co tak patrzysz? Transmutacja nie należy do mych ulubionych przedmiotów.- Odparł krótko po omotaniu spojrzeniem jej zaskoczenia i jakby wywyższenia. Taak! To szło wyczuć, miała się za mądrzejszą, zresztą czy to pierwszy raz..
- W porządku. Mogę Ci coś opowiedzieć, jeśli chcesz. – Zaproponowała szlachetnie Hermiona .
- Nie trzeba, poradzę sobie. – Rzucił krótko idąc już w stronę drzwi.
Hermina nie wiedziała co myśleć. On nie skrzyczał jej, nie podniósł głosu. Tylko z surowością wypowiadał pytania, jak przystało zresztą na rodowego ślizgona, którym niezaprzeczalnie był Teodor Nott. Podszedł do JEJ stolika! Usiadł koło NIEJ! To nie dorzeczne! Chłopak usiadł obok szlamy! Coś tu nie gra, tylko co.. 


wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział II - W domu



Głos należał do Blaise Zabiniego. Ubrany w zwyczajny czarny T-shirt i granatowe dżinsy patrzył swymi ciemnymi oczyma uporczywie na Granger. Ta biedna leżała podpierając się na łokciach, nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu. Przeszywający wzrok paraliżował ją, zakazując  jej tego. Mimo niewygodnej sytuacji szybko odzyskała swą pewność siebie. Była w końcu gryfonką! Odwaga i honor numer jeden! Wstała po czym skupiła wzrok na szatynie. Mimo, że jeż stała ma własnych nogach, nadal nie dorastała mu, była niższa o całą głowę!
- Czego chcesz Zabini? – warknęła cicho.
- Co tak ostro? Zwracaj się z należytym szacunkiem do lepszego od siebie! – Warknął przez zęby.
- L E P S Z Y C H … – przeliterowała wolno, głosem przepełnionym ironią. Nim zorientował się już chwyciła walizkę, ale nic jej nie dał szybki refleks. Noga ślizgona nadal opierała się o bagaż, uniemożliwiając ruszenie go z miejsca. Spojrzał na nią z politowaniem.
- Jesteś słabsza. Szlamo – wycedził wolno akcentując ostatnie słowo.
Zacisnęła mocno wargi, przez myśl przeszło jej krótkie Wiem, jestem słabsza.
Już otwierała usta, gdy obok nagle pojawił się Draco Malfoy. Pełen klasy zwrócił pomału swą długą dłoń ku kompanowi. Na sobie miał sięgający do pasa zielonkawy płaszcz. Spodnie dżinsowe i buty. Kilka pasm tlenionych włosów opadała mu niesfornie na twarz.
- Co jest Diable? – zwrócił się do Blaisa, jakby dziewczyny w ogóle nie było w owym miejscu.
- Zastanawiam się właśnie, ile jeszcze szlam śmie brudzić krew czysto krwistych czarodziei. Jak myślisz? Może należałoby karać je jakoś? Chyba tylko śmierć byłaby najodpowiedniejsza!
- Blaise, na takowe pytania można odpowiadać i odpowiadać. Nie mam pojęcia jak czarodzieje mogą tak hańbić swe rody! Choć idzie się czasem dobrze zabawić.. – Na jego twarzy wykwitł obleśny uśmiech. Oblizał pomału wargi patrząc po raz pierwszy prosto na twarz dziewczyny.
Hermiona cała buzowała w środku, najpierw zachowywali się tak, jakby jej tam nie było, a potem rzucają podobne epitety! Cóż, różdżka znajdowała się w kufrze, który tymczasowo był dla niej nieco niedostępny. Cały czas stojąc przy własności, postanowiła w ciszy wysłuchać tego, co mają do powiedzenia ci dwaj nadęci ślizgoni. Nie zwróciła uwagi, że prócz Draco i Blaisa pojawił się trzeci uczeń domu węża.
 - Chodźmy – powiedział cicho a zarazem stanowczo.. Teodor Nott.
Chłopak bardzo szczupły o wręcz mizernej sylwetce. Czarnych, ciemnych włosach i podobnych tęczówkach z zabarwieniem metalu. Ubrany już w szatę z przewiązanym luźno krawatem barwy swego domu.
- Czekaj – syknął Draco i odwrócił się w stronę brunetki. -  Jak myślisz? – Zbliżył się niebezpiecznie do jej ucha. – Jaka byłaby najodpowiedniejsza kara dla takich jak Ty ?
- Zostaw ją w spokoju. – Syknął Nott.
Hermiona zaniemówiła. Odwróciła głowę w stronę Teodora jednocześnie z Draconem i Blaisem.
- Nie ozywaj się! – Warknął ciemnoskóry. Orientując się, że tamten odchodzi pozostawił pozostałą dwójkę poprzez próbę nawiązania dyskusji z nim.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie rzęsami orientując się, że Draco tak po prostu odchodzi od niej za przyjaciółmi. Pochyliła się i chwyciła za rączkę od bagażu. Na ramieniu zawiesiła torbę i hardo ruszyła w stronę pociągu. Po chwili spędzonej na poszukiwaniu, odnalazła przyjaciół.
- Harry, Ron! – Krzyknęła. Obaj jak na zawołanie podnieśli się z siedzeń. Przytuliła ich razem, a potem każdego z osobna. Ron podniósł walizkę i ulokował nad jej siedzeniem, na którym już po chwili siedziała. Po wygodnym usadowieniu się, dodała. – Dziękuje Ronaldzie.
Rudzielec momentalnie przybrał barwę dorodnego buraka, gdy jego niebieskie tęczówki napotkały czekoladę dziewczyny. Odburknął tylko coś jak w porządku.
- Cóż – zaczął Harry poprawiając swe okulary. – Już w połowie lipca przyjechałem do Rona. Oczywiście musieliśmy uczcić to rundą Quiddicha! Dołączyli się bliźniacy, Bill, Charlie, Fleur, Ginny.. – Tu przerwał na chwilę uśmiechając się z rozmarzoną miną. – Było wspaniale. U mnie, znaczy u Dursley’ów nie było za ciekawie. Choć czują jakby respekt. Boja  się mnie. Sądzą, że mając mnie pod dachem grozi im jeszcze większe niebezpieczeństwo!
- Bzdura! – Wtrącił Ron. – Teraz już żaden mugol nie może czuć się do końca bezpieczny. Nie jest jak kiedyś, niby Voldemort osłabł.. ale jego zwolennicy czuwają!
Hermiona pobladła słysząc owe słowa, przez całe wakacje nie przeczytała ani jednego numeru „Proroka codziennego”, a przyjaciele nie informowali jej o takowych sytuacji w świecie magii.
- Ale przede wszystkim  - ciągnął dalej Ron. - Winni są tu ślizgoni! – Powiedział robiąc minę to jest pewne, ja to wiem. – Bo oni są dziećmi śmierciożerców!  Nie rozumiem jak Dumbledore może tak po prostu przymykać na to oczy! On zna wiele nazwisk, jest świadomy kto jest zły! Nienawidze tych obślizgłych gnid! – Zarzekał się.
- Są do tego bezczelni i aroganccyy. – Skwitowała krótko Hermiona.
W pewnym momencie Ron przestał panować nad swoim słownictwem i spokojem głosu. Harry wraz z Hermioną starali się go uspokoić, przez co chodził jeszcze szybciej od jednego końca przedziału do drugiego.
- Stary, spokojnie – zaczął Harry, starając się uspokoić przyjaciela.
- Ronaldzie, przestań! – Krzyknęła Hermiona. – To nic nie da nam! Tylko zniszczy humor, a to dopiero pierwszy dzień szkoły. Przyjdzie czas na martwienie się tym!
- Okey – powiedział bez jakichkolwiek emocji. – Idę ochłonąć.
Wstał i opuścił przedział po tych słowach.
- Idę za nim! – Zadecydował szybko Harry. – Kto wie co się może stać, jeśli natknie się na jakiegoś ślizgona! 
Hermiona pokiwała tylko głową na znak zrozumienia. Po chwili odwróciła głowę i patrzyła ślepo w stronę szyby. Myślała o.. właściwie to o wszystkim. A przede wszystkim o przyszłości. Potem skierowała swe myśli ku Teodorze Nottowi, jego dziwnemu zachowaniu, ale potem przypomniała sobie również Malfoya. Gdy pociąg był już coraz bliżej Hogwartu, o czym świadczyły widoki za oknem, postanowiła narzucić szatę. Wstała, ale zauważyła problem.
- O Merlinie, dlaczego mnie tak karzesz..? – Mruknęła ze zrezygnowaniem.
Bagaż znajdował się stanowczo za wysoko, dla tak niskiej istotki, jaką przyszło jej być. Zdarzenie na peronie nie dało jej dość do myślenia, aby różdżkę mieć ZAWSZE blisko siebie.
Toż to nie Londyn - przemknęło jej przez głowę. – Muszę być bardziej ostrożna! Ostatnio jestem zdecydowanie za bardzo rozkojarzona! Bo innym razem..no cóż, może nie być innego razu! O ironio, jaka ja głupia..
- Coś się stało? – Hermiona nie zorientowała się, kiedy do przedziału wszedł jeden z tegorocznych prefektów.  
Anthony. – Przemknęło jej przez umysł. – To chyba wszystko co o nim wiem.
- Ja.. ja nie mogę dosięgnąć do moich bagaży – Zarumieniła się zawstydzona swoją głupotą.
- W porządku. Już ci pomagam, Hermiono.
- Dzięki, Anthony. – Skąd on zna moje imię?
- Znasz moje imię?
- Chciałam cie w sumie zapytać o to samo! – Zarumieniła się jeszcze bardziej pod wpływem długiego spojrzenia zielonkawych tęczówek chłopaka.
- A któż nie zna słynnej Hermiony Granger? Tej, która jest najlepszą uczennicą Hogwartu! Najmądrzejszej, najbłyskotliwszej, znającej odpowiedź na każde pytanie, przyjaciółki Harrego Pottera, jednej z Hogwardzkiej Trójcy..
- Poczekaj – przerwała mu ciąg wymieniający jej zalety – ja o tobie nie wiem prawie nic.
- Ehem – uśmiechnął się szeroko podając jej dłoń. Wychodzili już z pociągu, po długiej przechadzce po przedziałach, w celu upewnienia się, czy wszyscy opuścili już je. W międzyczasie chłopak powiedział jej, że musi to zrobić sam, bo reszta prefektów nie została jeszcze wybrana.
- No więc tak –Anthony Goldstein, krukon siódmego roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Rzecz jasna prefekt. – Wypiął dumnie pierś, ręką przeczesując po blond czuprynie, znajdującej się w nieładzie, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Twarz lekko podłużna, rysy wyraźne, przyciągające spojrzenie rozmówcy, a właściwie rozmówczyni!  
- Jakże oficjalnie! – Zaśmiała się gryfona.
- No cóż, chciałbym dobrze wypaść, przy tak mądrej uczennicy jak ty – spojrzał śmiało w jej stronę, ta lekko zmieszana odwróciła wzrok w innym kierunku. Nim się zorientowali trafili już pod bramę szkoły, przybywając ostatnim powozem zaprzężonym w testrale a stamtąd spacerem pod wrota Wielkiej Sali.
Hermiona trafiła do swojego stołu, podobnie jak Anthony. Przy stole przywitała się z wieloma gryfonami, których nie widziała od wakacji. Wiewióreczka – Ginny Wesley – witała się dość długo i wylewnie, przez co szatynka prawie straciłaby przytomność, przez brak tlenu w płucach. Po kilku minutach cała sala została uciszona przez dyrektora. Krótka przemowa poprzedzona przydziałem pierwszoklasistów i każdy mógł najeść się do syta. Dziś postanowiła nie pouczać Rona, jak powinien zachować się przy stole. Pod koniec kolacji prawie zakrztusiłaby się całkiem dużym łykiem soku dyniowego, kiedy usłyszała słowa dyrektora.
- A więc tak moi mili! – Rozbrzmiał głos – Tegorocznymi prefektami są - Anthony Goldstein reprezentujący swój dom, czyli Ravenclaw, Hanna Abbott, Hufflepuff, Gryffindor – Hermiona Granger, Slytherin zaś.. Draco Malfoy.
- Ccc..c.. co? – Jąkała się. Nic dziwnego, spełniło się jedno z jej największych marzeń, a do tego towarzyszył jej ogrom oklasków, krzyków i wiwatów.  
- Hermiona! To wspaniale! – Cieszył się Harry wraz z Ginny i chyba cały stół gryffindoru. Krukoni i puchoni również posyłali jej przyjazne spojrzenia, jedynie ślizgoni nie posilili się na choćby jeden przyjazny uśmiech. Pogarda i chamstwo.. tak to doskonale szło wyczytać z ich spojrzeń.
- Heyono.. cudomnie.. dumny.. bardzo.. – Powiedział Ron pomiędzy gryzami tłustego kawałka mięsa nadziewanego grzybkami.
- Po więcej informacji zgłoście się do mnie jutro, dziś odprowadźcie pierwszoroczniaków do ich pokoi wspólnych. Dziękuję! Witam wszystkich w domu! – Zakończył radośnie starzec.
 ________________________________________________________________________
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Komentarze pod poprzednim postem dały mi chęć i siłę do napisania czegoś więcej. Trochę więcej, nadal nic się nie rozwija, ale można się czegoś więcej dowiedzieć. Dziękuję! Pozdrawiam! 
Draco&HermionaLov! <3
PS. Czytałam kiedyś jeden blog, chciałabym go przeczytać jeszcze raz, ale nie mogę go za nic znaleźć!
Draco i Hermiona na obrazku byli narysowani. Hermi jakby w powietrzu, obejmowała książki, Draco bawił się jej loczkiem, tuż obok. Tło bloga czerwono srebrne, lub czerwono żółte. Help! Luubiłam to! ;-)

piątek, 14 marca 2014

Rozdział I - Ostatni rok nauki.



Słońce błysnęło poprzez filetowe zasłonki  prosto w twarz pewnej brunetki. Rozchyliła leniwie powieki rozglądając się wokół. Nagle jakby olśniona otworzyła szerzej swe duże oczy. A no tak! Dziś pierwszy września – dzień, w którym rozpocznie siódmy, czyli ostatni rok nauki w Hogwarcie! Zobaczy już za kilka godzin przyjaciół, potem pochłonie nowe księgi a jeszcze później zadecyduje o przyszłości. No i zda Owutemy!  Musi się dobrze przygotować do nich!  W końcu nie może pozwolić sobie na zaniedbanie, jest najzdolniejszą uczennicą od czasów Roweny Rawenclaw!
Zwlekła się żwawo z posłania i powędrowała prosto do komody. Najpierw spojrzała w lustro.
- Chyba nigdy nie ogarnę tej szopy. – jęknęła zrezygnowanie szarpiąc z zawziętością swe długie brązowe loki.
Kiedy stwierdziła, że wyglądają jako tako związane w luźny warkocz, ogarnęła czujnym spojrzeniem każdy skrawek ubrania znajdujący się w szafie.
- Co by tu.. – szepnęła -  To chyba będzie odpowiednie! – Zarzuciła granatową koszulkę na długie rękawy i dżinsy, buty obowiązkowo. Kufer spakowany, ona ubrana, czas coś zjeść.
Na dole spotkała się z rodzicami.
- Dzień dobry kochani! – zawołała od progu. Podeszła do mamy całując ją w policzek, tata otrzymał podobnie buziaka.
- Witaj kochanie. Zjedz naleśniki, a potem tata odwiezie Cię na peron.
- Nie pojedziesz z nami? – w głosie dziewczyny szło wyczuć zawód.
- Ostatnio nie za dobrze się czuję, wiesz, że spodziewam się dziecka.. – tu kobieta zrobiła krótką przerwę w swej wypowiedzi łapiąc oddech. –  A mimo, że to dopiero początek ciąży czuje się gorzej, niż było z Tobą..
- Rozumiem mamo! Z tatą poradzimy sobie, a Ty dbaj o siebie, kiedy mnie nie będzie! – dojadła ostatniego naleśnika, po czym przytuliła kobietę i ruszyła za ojcem do auta.
- Kocham Cię mamo!
- Ja Ciebie też córciu, uważaj na siebie!
Dziewczyna na te słowa uśmiechnęła się szeroko. Rzuciła ostatnie spojrzenie na matkę, która patrzyła na nią z troską, a zarazem dumą po czym wsiadła do auta. Przez całą drogę słuchała słów ojca, który mówił o swojej nauce w  ostatniej - ósmej klasie gimnazjum. Choć nie miało to pokrycia z jej edukacją słuchała z uśmiechem, komentując czasem coś z wypiekami na policzkach. Nie spostrzegła się kiedy była już na dworcu King’s Cross!
- No to.. – zaczął tata. – Mimo wszystko, pamiętaj, że my z mamą..  Czekamy na ciebie w domu… Jesteśmy dumni.. Wybieraj dobrze.. Jedz, nie zaniedbuj się.. jedz syto i zdrowo.. zdrowo też – gubił się w słowach.
- Taak tato! – Przytuliła go mocno po czym wyjęła z uścisku jego rąk walizkę. Torbę podręczną zarzuciła na ramię i odwracając się jeszcze krzyknęła. – Dbaj o mamę! Potrzebuje teraz troski! I po prostu Ciebie!
-Wiem kochanie, wiem! – na jego twarzy wykwitł uśmiech. Ale tego Hermiona już nie mogła zauważyć, bo zniknęła przebiegając przez mur na peron 9 i ¾ .
 -Ałłłajć.. na Merlina! – zaklęła całkiem głośno po dość bolesnym upadku. Siedziała na posadzce rozglądając się wokół. Kufer upadł jakieś dwa metry od niej a podręczna torba leżała tuż obok. Jęknęła jeszcze głośniej widząc obraz przed oczyma. Wysoki chłopak opierał nogę o jej własność, o twarz odbijały sie promienie słoneczne, przez co zasłaniały ją samą, do tego śmiał skomentować jej osobę!
- Szlama. Jak zawsze nierozgarnięta szlama.

Witam, witam, witam!
Trochę juz pisałam. Ale to mój pierwszy blog o tematyce Dramione. Przeczytałam trochę tego, a więc czemu nie spróbować samemu, no nie? O sytuacji dowiecie się pomału ze słów opowiadania. Dziękuję za każdy komentarz. To z pewnością zmotywuje mnie do napisania cd! A więc, zapraszam !