Słońce błysnęło poprzez filetowe zasłonki prosto w twarz pewnej brunetki. Rozchyliła
leniwie powieki rozglądając się wokół. Nagle jakby olśniona otworzyła szerzej
swe duże oczy. A no tak! Dziś pierwszy września – dzień, w którym rozpocznie
siódmy, czyli ostatni rok nauki w Hogwarcie! Zobaczy już za kilka godzin przyjaciół,
potem pochłonie nowe księgi a jeszcze później zadecyduje o przyszłości. No i zda
Owutemy! Musi się dobrze przygotować do
nich! W końcu nie może pozwolić sobie na
zaniedbanie, jest najzdolniejszą uczennicą od czasów Roweny Rawenclaw!
Zwlekła się żwawo z posłania i powędrowała
prosto do komody. Najpierw spojrzała w lustro.
- Chyba nigdy nie ogarnę tej szopy. – jęknęła
zrezygnowanie szarpiąc z zawziętością swe długie brązowe loki.
Kiedy stwierdziła, że wyglądają jako tako związane
w luźny warkocz, ogarnęła czujnym spojrzeniem każdy skrawek ubrania znajdujący
się w szafie.
- Co by tu.. – szepnęła - To chyba będzie odpowiednie! – Zarzuciła granatową
koszulkę na długie rękawy i dżinsy, buty obowiązkowo. Kufer spakowany, ona
ubrana, czas coś zjeść.
Na dole spotkała się z rodzicami.
- Dzień dobry kochani! – zawołała od progu. Podeszła
do mamy całując ją w policzek, tata otrzymał podobnie buziaka.
- Witaj kochanie. Zjedz naleśniki, a potem
tata odwiezie Cię na peron.
- Nie pojedziesz z nami? – w głosie
dziewczyny szło wyczuć zawód.
- Ostatnio nie za dobrze się czuję, wiesz, że
spodziewam się dziecka.. – tu kobieta zrobiła krótką przerwę w swej wypowiedzi
łapiąc oddech. – A mimo, że to dopiero
początek ciąży czuje się gorzej, niż było z Tobą..
- Rozumiem mamo! Z tatą poradzimy sobie, a Ty
dbaj o siebie, kiedy mnie nie będzie! – dojadła ostatniego naleśnika, po czym
przytuliła kobietę i ruszyła za ojcem do auta.
- Kocham Cię mamo!
- Ja Ciebie też córciu, uważaj na siebie!
Dziewczyna na te słowa uśmiechnęła się
szeroko. Rzuciła ostatnie spojrzenie na matkę, która patrzyła na nią z troską,
a zarazem dumą po czym wsiadła do auta. Przez całą drogę słuchała słów ojca,
który mówił o swojej nauce w ostatniej -
ósmej klasie gimnazjum. Choć nie miało to pokrycia z jej edukacją słuchała z
uśmiechem, komentując czasem coś z wypiekami na policzkach. Nie spostrzegła się
kiedy była już na dworcu King’s Cross!
- No to.. – zaczął tata. – Mimo wszystko,
pamiętaj, że my z mamą.. Czekamy na
ciebie w domu… Jesteśmy dumni.. Wybieraj dobrze.. Jedz, nie zaniedbuj się..
jedz syto i zdrowo.. zdrowo też – gubił się w słowach.
- Taak tato! – Przytuliła go mocno po czym
wyjęła z uścisku jego rąk walizkę. Torbę podręczną zarzuciła na ramię i
odwracając się jeszcze krzyknęła. – Dbaj o mamę! Potrzebuje teraz troski! I po
prostu Ciebie!
-Wiem kochanie, wiem! – na jego twarzy
wykwitł uśmiech. Ale tego Hermiona już nie mogła zauważyć, bo zniknęła
przebiegając przez mur na peron 9 i ¾ .
-Ałłłajć..
na Merlina! – zaklęła całkiem głośno po dość bolesnym upadku. Siedziała na
posadzce rozglądając się wokół. Kufer upadł jakieś dwa metry od niej a podręczna
torba leżała tuż obok. Jęknęła jeszcze głośniej widząc obraz przed oczyma. Wysoki
chłopak opierał nogę o jej własność, o twarz odbijały sie promienie słoneczne,
przez co zasłaniały ją samą, do tego śmiał skomentować jej osobę!
- Szlama. Jak zawsze
nierozgarnięta szlama.
Witam, witam, witam!
Trochę juz pisałam. Ale to mój pierwszy blog o tematyce Dramione.
Przeczytałam trochę tego, a więc czemu nie spróbować samemu, no nie? O sytuacji
dowiecie się pomału ze słów opowiadania. Dziękuję za każdy komentarz. To z pewnością
zmotywuje mnie do napisania cd! A więc, zapraszam !